Waleria Szalay- Groele
W czasie listopadowych wędrówek po dębickich cmentarzach napotykamy
często na nazwiska znane z literatury, historii czy muzyki. Zastanawiamy się
wtedy dlaczego ludzie ci leżą na naszych cmentarzach i jaki związek mają z
naszą ziemią. Ludzi tych bowiem znamy z książek i tak naprawdę dopiero
przeczytane na nagrobku nazwisko każe się zastanowić że tak naprawdę nie znamy
do końca historii naszego miasta i ziemi dębickiej.
Jedną z wielu postaci związanych z Dębicą jest Waleria Szalay-Groele. I
choć dębicki epizod w jej życiu nie był długi tu właśnie zmarła i tu została
pochowana na Cmentarzu Wojskowym.
Znana przede wszystkim jako
autorka powieści historycznych dla dzieci i młodzieży takich jak „Bohaterski
Staszek”,”Sokół Królewski”,”Straszne dziedzictwo”, wielu starszym absolwentom
dębickiego gimnazjum z lat 1947-1950 zachowała się w pamięci jako nauczycielka
historii i języka polskiego.
Potrafiła w barwny sposób przedstawiać swym wychowankom dzieje polski
piastowskiej. Była wielkim przyjacielem młodzieży, której pomagała
bezinteresownie uszczuplając swe skromne zasoby finansowe nauczycielskiej
pensji. Znaczną cześć swoich dochodów przeznaczała na pomoc dla ludzi biednych
i dzieci z najuboższych rodzin. Miała zawsze dla nich dobre słowo, życzliwy
uśmiech, serdeczność, ujmowała ludzi prostotą bycia i bezpośredniością. W tej
niepozornej starszej pani w dużym kapeluszu podpartej na lasce rozpoznawano
nauczycielkę, a nie pisarkę, którą los rzucił w nasze strony i która ostatnie
dni swojego życia spędziła w Dębicy. I nikt nie domyślał się nawet że pod tym
szczerym uśmiechem, życzliwym i dobrym słowem i serdecznym podejściu do ludzi
kryje się tak naprawdę smutek samotności cierpliwie znoszony w obcym jej
przecież małym miasteczku jakim wówczas była Dębica.
Ojciec Walerii, Węgier był nauczycielem polskiej szkoły rolniczej w
Czartowsku pod Zbarażem gdzie w roku 1873 urodziła się przyszła pisarka. Po
ukończeniu szkoły podstawowej w Dublanach wyjeżdża do Lwowa, gdzie uczy się w
gimnazjum a potem na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza studiuje historię i
polonistykę. Jednocześnie opanowywuje kilka języków : łacinę, grekę, angielski,
francuski, niemicki. Już jako uczennica próbuje sił w poezji. Idąc w ślady ojca
zostaje nauczycielką. Uczy we Lwowie a następnie w Lutoryżu skąd zostaje
skierowana do Przecławia w powiecie mieleckim. W Przecławiu poznaje swojego
przyszłego męża Edwarda Groele – syna niemieckich kolonistów osiadłych w podmieleckiej
wsi od dawna. Edward jest nauczycielem w Przecławiu.
Po wybuchu I wojny światowej Edward zostaje wcielony do armii
austriackiej, Waleria zaś opuszcza Polskę i wyjeżdża do Wiednia. Po wojnie
młode małżeństwo wraca do kraju i los kieruje ich do poznania. Waleria zostaje
nauczycielką gimnazjum poznańskiego gdzie wykłada język polski i historię zaś
jej mąż pełni funkcje inspektora szkolnego. Nie ogranicza się wyłącznie do
zawodu nauczycielskiego. Podejmuje pozaszkolną działalność społeczno-kulturalną
oraz publicystyczną pisząc artykuły do „Dziennika Poznańskiego”. Znana jest ze
swej patriotycznej postawy której daje wyraz w twórczości literackiej.
Zaprzyjaźnia się z Feliksem Nowowiejskim. Pisze libretto do jego opery „Legenda
Bałtyku” oraz do kolędy „Ucichłeś Jezusieńku”.
Wraz z wybuchem II wojny światowej zostaje wraz z mężem przesiedlona do
Generalnej Guberni, gdzie podejmuje pracę w mieleckich szkołach. Tutaj również
nie rezygnuje z twórczości literackiej odznaczającej się głębokim patriotyzmem
i antygermańską postawą. Od dłuższego
czasu państwo Groele są obserwowani przez władze okupacyjne. Obydwoje pracują w
podziemiu. Edward z polecenia dowódców podziemia przejmuje proponowane przez
okupanta stanowisko inspektora szkolnego na powiat dębicki i mielecki.
Przyjeżdżają do Dębicy i zamieszkują w domu przy ulicy Kolejowej. Edward Groele zostaje aresztowany i wkrótce
potem wywieziony do obozu w Buchenwaldzie, gdzie zostaje zamordowany.
Pisarce udaje się uniknąć aresztowania, choć nadal pracuje w
konspiracji, przewożąc prasę podziemna i ulotki.
Po wyzwoleniu Waleria samotna po śmierci męża podejmuje pracę w
gimnazjum w Przecławiu, a następnie w Dębicy gdzie w tutejszym gimnazjum uczy
j. polskiego i historii. Spotyka się z czytelnikami dębickiej Miejskiej
Biblioteki oraz biblioteki dzisiejszego Domu Kultury „Śnieżka”.
Codziennie przemierza te samą trasę, spacerując po dębickich uliczkach i
zdążając do domu znajdującego się za rynkiem.
Umiera w Dębicy 5 marca 1957 roku. Pochowana zostaje na dębickim cmentarzu.
Grób Walerii Szalay-Groele na dębickim cmentarzu |
Pamięci jej poświecono jedną z ulic naszego miasta, naprzeciw domu w którym
mieszkała. Dom ten stoi do dziś.
Jan Sztaudynger
"Drogę do
ludzkiego szczęścia, drogę wzbogacenia swego poczucia społecznej przydatności
daje wewnętrzny spokój lub radość, jaką w innych ludziach potrafimy
wyzwolić".
Taką ulubioną maksymę
realizował w swoim życiu Jan Sztaudynger, poeta, liryk autor szeregu wierszy,
znany przede wszystkim jako autor zbioru fraszek "Łatki na
szachownicy" czy "Krakowskich piórek".
Dostępne
encyklopedie i słowniki zawierają bardzo krótki i zdawkowy życiorys Jana
Izydora Sztaudyngera. Z życiorysu tego dowiedzieć się można niewiele szczegółów
z jego życia i twórczości. Najpełniejsze i bardzo ciepłe przedstawienie jego
osobowości daje książka "Chwalipięta" napisana w czasie ostatniej
ciężkiej choroby poety w 1970 roku. Przedstawiona w formie rozmowy córki z
chorym ojcem przybliża czytelnikom całe jego życie, zawiera wiele fraszek
dobranych do scen i sytuacji z "życia wziętych".
Jan Sztaudynger urodził się w 1904 roku w Krakowie. Po skończeniu
krakowskiej szkoły podstawowej wstąpił do III Gimnazjum im. Sobieskiego w
Krakowie, które ukończył egzaminem maturalnym w 1922 roku. Już w wieku 10 lat
zgłosił się na ochotnika do bezpłatnej pracy w Naczelnym Komitecie Narodowym,
gdzie roznosił listy i rozkazy.
W 1922 roku rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim na wydziale filologii polskiej i germańskiej. Również na Uniwersytecie Jagiellońskim zdobył tytuł doktora filozofii. Badał polsko- niemieckie pogranicze literackie, a zwłaszcza wpływ Goethego na twórczość Stefana Garczyńskiego.
W 1928 roku Jan Sztaudynger skończył Szkołę Podchorążych w Zaleszczykach i odbył służbę w pułku piechoty w Równem. Zaraz po tym rozpoczął pracę jako polonista w Męskim Seminarium Nauczycielskim w Bydgoszczy, gdzie przepracował pół roku.
W lutym 1928 roku przybył do Dębicy, gdzie z dniem 1 marca tego samego roku objął stanowisko nauczyciela języka polskiego w dębickim Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły. W zbiorach Muzeum i Archiwum Szkolnego przy Liceum Ogólnokształcącym zachował się oryginalny egzemplarz umowy o pracę zawartej między dr Janem Sztaudyngerem a ówczesnym dyrektorem szkoły ks. Błażejem Kotfisem. Jan Sztaudynger posiadał samorodną sztukę pedagogiczną, zapał i niebanalne pomysły dydaktyczne. Już wtedy przejawiał się specyficzny humor przyszłego fraszko pisarza. Każdy drobiazg z życia szkolnego młodzieży znajdował odzwierciedlenie w celnych uwagach oprawionych optymizmem i humorem młodego wówczas Jana Sztaudyngera. W pamięci uczniów zachował się jako bardzo skromny, sympatyczny młody nauczyciel polskiego, który choć niedługo uczył w dębickim gimnazjum- przetrwał we wspomnieniach wdzięcznych wychowanków. Jak sam wspominał z wieloma z nich utrzymywał kontakt także w późniejszym okresie tzw. zakopiańskim. Poeta rozumiał młodzież i zdawał sobie sprawę, że odpowiednie i mądre podejście pedagoga może wiele zdziałać. Dlatego pierwszą rzeczą, jaką zrobił po objęciu posady polonisty w dębickim gimnazjum było sporządzenie listy uczniów dojeżdżających do szkoły. Uważał, że młodzież dojeżdżająca traciła dużo czasu i energii gdy przez szereg godzin czekała na dworcu, docierała do domu późno co niewątpliwie rzutowało na wyniki nauki. Przemęczeni uczniowie nie mieli tyle energii na dalszą naukę co młodzież na stałe zamieszkała w Dębicy. Dlatego też od młodzieży mieszkającej poza Dębicą Jan Sztaudynger wymagał mniej niż od młodzieży miejscowej. O jego sztuce pedagogicznej i różnych pomysłach dydaktycznych - jak na przykład ostentacyjne podniesienie papierka z ulicy i na oczach zdumionych młodych uczniów wrzucenie do kosza na śmieci - opowiadają do dziś siwiejący lub już posiwiali jego wychowankowie.
W 1922 roku rozpoczął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim na wydziale filologii polskiej i germańskiej. Również na Uniwersytecie Jagiellońskim zdobył tytuł doktora filozofii. Badał polsko- niemieckie pogranicze literackie, a zwłaszcza wpływ Goethego na twórczość Stefana Garczyńskiego.
W 1928 roku Jan Sztaudynger skończył Szkołę Podchorążych w Zaleszczykach i odbył służbę w pułku piechoty w Równem. Zaraz po tym rozpoczął pracę jako polonista w Męskim Seminarium Nauczycielskim w Bydgoszczy, gdzie przepracował pół roku.
W lutym 1928 roku przybył do Dębicy, gdzie z dniem 1 marca tego samego roku objął stanowisko nauczyciela języka polskiego w dębickim Gimnazjum im. Króla Władysława Jagiełły. W zbiorach Muzeum i Archiwum Szkolnego przy Liceum Ogólnokształcącym zachował się oryginalny egzemplarz umowy o pracę zawartej między dr Janem Sztaudyngerem a ówczesnym dyrektorem szkoły ks. Błażejem Kotfisem. Jan Sztaudynger posiadał samorodną sztukę pedagogiczną, zapał i niebanalne pomysły dydaktyczne. Już wtedy przejawiał się specyficzny humor przyszłego fraszko pisarza. Każdy drobiazg z życia szkolnego młodzieży znajdował odzwierciedlenie w celnych uwagach oprawionych optymizmem i humorem młodego wówczas Jana Sztaudyngera. W pamięci uczniów zachował się jako bardzo skromny, sympatyczny młody nauczyciel polskiego, który choć niedługo uczył w dębickim gimnazjum- przetrwał we wspomnieniach wdzięcznych wychowanków. Jak sam wspominał z wieloma z nich utrzymywał kontakt także w późniejszym okresie tzw. zakopiańskim. Poeta rozumiał młodzież i zdawał sobie sprawę, że odpowiednie i mądre podejście pedagoga może wiele zdziałać. Dlatego pierwszą rzeczą, jaką zrobił po objęciu posady polonisty w dębickim gimnazjum było sporządzenie listy uczniów dojeżdżających do szkoły. Uważał, że młodzież dojeżdżająca traciła dużo czasu i energii gdy przez szereg godzin czekała na dworcu, docierała do domu późno co niewątpliwie rzutowało na wyniki nauki. Przemęczeni uczniowie nie mieli tyle energii na dalszą naukę co młodzież na stałe zamieszkała w Dębicy. Dlatego też od młodzieży mieszkającej poza Dębicą Jan Sztaudynger wymagał mniej niż od młodzieży miejscowej. O jego sztuce pedagogicznej i różnych pomysłach dydaktycznych - jak na przykład ostentacyjne podniesienie papierka z ulicy i na oczach zdumionych młodych uczniów wrzucenie do kosza na śmieci - opowiadają do dziś siwiejący lub już posiwiali jego wychowankowie.
Umowa o pracę zawarta pomiędzy dyrektorem szkoły ks. Błażejem Kotfisem a dr Janem Sztaudyngerem w 1928 roku |
Po roku pracy w Dębicy Jan Sztaudynger wyjechał do Bydgoszczy i Poznania, gdzie również uczył w gimnazjach języka polskiego. Pracował także w oświacie pozaszkolnej- jako instruktor do spraw marionetkowych w poznańskim kuratorium. Z życiorysu Sztaudyngera wyłania się rozległa gama osobistych i twórczych zainteresowań. Był znawcą sztuki, teatru, folkloru. Był wybitnym cieszącym się międzynarodowym autorytetem znawcą teatru lalek, badaczem jego tradycji. W Poznaniu przebywał do wybuchu II wojny światowej. Został wyrzucony przez Niemców z poznańskiego mieszkania i wysiedlony do Ostrowca Świętokrzyskiego. W czasie okupacji uczył w tajnym nauczaniu wszystkich przedmiotów od gimnastyki do religii. Uczył także w Opatowie w tajnym gimnazjum mieszczącym się na plebani.
Po wojnie zamieszkał w Łodzi. Pracował w Państwowej Szkole Dramatycznej Teatru Lalek. Był współorganizatorem teatrów, redaktorem czasopism "Bal u Lal" oraz "teatr Lalek".
Twórczość teatralna i literacka Sztaudyngera była wyrazem filozoficznej afirmacji w stosunku do życia. Wyjechał z łodzi by zamieszkać na zmianę w Krakowie i Zakopanem.
Jan Sztaudynger ponownie przybył do Dębicy 14 X 1970 roku. Gościł w Liceum Ogólnokształcącym im. Króla Władysława Jagiełły na wieczorze autorskim na który był zaproszony przez młodzież i nauczycieli. Spotkał się z uczniami którym zwierzył się z przyjemnych chwil spędzonych tu w latach dwudziestych, recytował też wiersze i fraszki. Był wzruszony. Jak wspominał potem, największe wrażenie zrobiła na nim kolejka uczennic z kwiatami :" morze kwiatów tak mnie oszołomiło, że zamieniło gorycz wspomnień na słodycz uznania. Chytrze mi zabroniono opłakiwać dawno minioną przeszłość."
Po wieczorze autorskim Jana Sztaudyngera pozostała w kronice szkolnej fraszka wpisana przez poetę wzruszonego tak, że zapomniał się podpisać :
"Żyłem z Wami, kochałem i płakałem z wami - teraz
żyjcie, kochajcie, płaczcie sobie sami".
w 1970 roku chory Jan Sztaudynger znalazł się w III Klinice Hematologicznej w Krakowie. Liczne operacje, zabiegi, ciągły ból i cierpienie nie pozbawiły poety dobrego humoru. Pomagał innym przetrwać trudne dni w szpitalu. Wszystkim dawał swoje fraszki. Wiele z nich powstawało na poczekaniu, z potrzeby chwili.
Zmarł w szpitalu w Krakowie 12 listopada 1970 roku. Zawsze chciał mieć na grobie własną fraszkę:" Taki napis na grobie by mnie cieszył:
Nie byle kto, bo byle
czym się cieszył"
Niewielu dębiczan wie, że nasze miasto i jego najstarsza szkoła średnia miały w życiorysie dr Jana Izydora Sztaudyngera swój mały udział - mały a jednak warto o tym wspomnieć uczniom gdy mówimy im o Janie Sztaudyngerze autorze słynnych fraszek.
Materiały były wcześniej publikowane na łamach miesięcznika społeczno-informacyjnego ZIEMIA DĘBICKA 11(59)2003 i ZD 12(60)2003
Jan Sztaudynger nie mógł być w Dębicy 14 październia 1970 r ponieważ zmarł 12 września 1970 r.
OdpowiedzUsuń